piątek, 24 lutego 2012

Sylwia - XXI rozdział ;d

 XXI 

Następnego dnia wstałam dość późno. Zegarek wskazywał godzinę 13.00.
Zeszłam na dół po schodach. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej karton mleka, którego zawartość wlałam do szklanki.
Wolnym krokiem powędrowałam w stronę salonu. Przekraczając próg usłyszałam głos Amelii:
- Sylwia choć tu szybko.
- Idę, idę..
Weszłam do pokoju gościnnego. Na kanapie siedziała moja kuzynka. Jakoś dziwnie się uśmiechała. Niepewnie podeszłam i usiadłam obok niej. Dziewczyna wstała i wyszła z pokoju.
- Poczekaj tu zaraz wrócę.
- Okej..
Dziewczyna wyszła z pokoju, a ja podeszłam do okna, aby spojrzeć co dzieje się na zewnątrz.
Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuję. Obróciłam głowę i zobaczyłam twarz Dawida. Odsunęłam się od niego o dwa kroki i zaczęłam krzyczeć..
- Nie dotykaj mnie już nigdy wiecej! Nawet się nie zbliżaj! Nie masz pojęcia jak mnie skrzywdziłeś! Fajnie było całować się z tą lalunią? Nienawidzę Cię! Z nami koniec!
- Co o czym ty mówisz? Gdzie? Kiedy?
- Widziałam Cię wczoraj, w parku z jakąś dziewczyną. Rozmawialiście o mnie i… całowaliscie się…
- Nie, to nie tak jak myślisz! Proszę Cię wybacz mi. Uwierz kocham Cię najbardziej na świecie..
- Zamknij się! Wyjdź i już nigdy nie wracaj! Nie chcę Cię już nigdy widzieć!
Chłopak wyszedł z pokoju, z opuszczoną głową. Po chwili usłyszałam jak ktoś trzasnął drzwiami.
Bezradnie usiadałam na kanapie. Dopiero teraz zauważyłam pluszowego misia, trzymającego wielkie serce. Na sercu pisało ‘ Kocham Cię..’.
Dopiero teraz dotarło do mnie co przed chwilą zrobiłam.

***

Rozdział krótki, ale ważne, że jest. ;d
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za pomoc Misi. ;**
Kochana jesteś. <3

środa, 1 lutego 2012

Sylwia - XX rozdział ;d

XX

Wieczorem rodzice byli już w domu. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ przyjechała z nimi kuzynka, która była mi bardzo bliska.. Mama o dziwo była ze mnie bardzo dumna.
Cóż.. Może następnym razem znów zostawi mnie samą w domu?
Amelia rozpakowała się, po czym zjadłyśmy kolację i rozmawiałyśmy do białego rana..

Następny dzień.:

Obudziła mnie Amelia, która biła mnie poduszką.
- Wstawaj! - krzyczała coraz głośniej - obiad na stole. Szybko, bo Ci wystygnie!
- Co? Która godzina?
- 15.00, a co?
- Matko! Czemu mnie wcześniej nie obudziłaś?
- Gdybym dała radę, już dawno bym to zrobiła..
- Pięknie.. Zanim ubiorę się zjem obiad i... Zamkną wszystkie sklep. - burknęłam bijąc się poduszka po twarzy.
- Wyluzuj.. Wyrobisz się! - pocieszała mnie Amelia.
- Ta na pewno… - powiedziałam wchodząc do łazienki.
Ubrałam się w to. Zbiegłam po schodach do kuchni, usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
Zanim wyciągnęłam Amelię z ogrodu było dość późno, ale większość sklepów było otwartych.
Idąc przez park w jednej ręce trzymałam masę toreb, a w drugiej prawie skończonego, czekoladowego loda. Nagle poczułam szturchnięcie. Spojrzałam przed siebie i usłyszałam głos Amelii:
- Zobacz! Zakochana para… Jak pięknie razem wyglądają – powiedziała wskazując palcem na parę stojącą przed nami.
Oni obściskiwali się, a ja wzruszyłam ramionami. Przechodząc obok nich podsłuchałam kawałek rozmowy:
- Kocham Cię! Zrozum to wreszcie.. Zostaw tą głupią małolatę. Masz mnie! – oburzyła się długonoga blondynka.
- Zrozum… Czuję do Ciebie to samo, ale nie chcę skrzywdzić Sylwii.. Ją również darzę wielkim uczuciem.
 Dokładnie przyjrzałam się brunetowi. Wyglądał tak jak Dawid.. Zaraz! To jest mój Dawid! Nie wierzyłam własnym oczom.. Jak on mógł mnie tak okłamać?! Udawał chorobę, podczas gdy obściskiwał  się z jakąś lalunią w parku.. W dodatku wyznawał jej miłość!
Do oczu napłynęły mi łzy. Wbiłam wzrok w ziemię. Po chwili ponownie odwróciłam się w ich stronę. On obejmował ją w pasie, ona oplotła ręce wokół jego szyi. Całowali się...
Płakałam coraz głośniej. Łzy spływały mi po policzkach. Nie zwracałam uwagi na wołającą mnie Amelię.. Rzuciłam się biegiem w stronę domu.