piątek, 14 października 2011

Sylwia - II rozdział ;d

II 
To właśnie ja, Sylwia. Jestem wysoką blondynką, dojrzałą jak na 17 lat i o wyglądzie poważnej, co najmniej dwudziestoletniej panny. Nigdy nie lubiłam, gdy ktoś dawał mi więcej lat niż mam, starałam się nawet jakoś to zmienić - robić mniejszy makijaż, ubierać się w dziewczęce, a nie w kobiece ubrania, włosy układać w grzeczne fryzury. Ale to nic nie dało - wciąż byłam postrzegana jako studentka, choć nie skończyłam jeszcze liceum. Z czasem przyzwyczaiłam się do tego i nawet nauczyłam się czerpać korzyści - np. kiedy chodziłam na wagary, nawet w środku szkolnego dnia, dzielnicowy nigdy się mną nie interesował.
 Mieszkam w dużym, piętrowym domu, wraz z rodzicami i perską kotką, którą dostałam od babci na 13 urodziny. Babcia zmarła niedługo po nich, a kotka żyje i dobrze się trzyma po dziś dzień. Mama pracuje w kancelarii adwokackiej. Ma wspaniałą opinię i wiele ciężkich wygranych spraw na koncie. Ojciec zaś posiada sklep z artykułami AGD. 
Mam przepiękny, lekki głos. .  Swoim wokalem uświetniałam przeróżne szkolne gale, apele, przedstawienia. Wszyscy słuchali  w zachwycie, wywoływałam mnóstwo skrajnych emocji, przez szczęście po rozpacz. Moje występy zawsze były pełne energii, siły i pasji. Tak, miałam w sobie pasję. I dało się to usłyszeć kiedy śpiewałam. Po skończeniu liceum chciałam dalej kontynuować naukę śpiewu, tym razem pod okiem prawdziwego specjalisty, ale nie tylko. Wiedziałam, że samo śpiewanie nie zapewni mi przyszłości, zwłaszcza w sytuacji, gdy na polskim rynku muzycznym mało która gwiazda utrzyma się dłużej niż dwa, góra trzy sezony. Dodatkowo chciałam skończyć studia prawnicze i pójść w ślady matki. Śpiewający adwokat..? To byłoby coś nowego. Rodzina śmieje się, że wszystkie sprawy wygram śpiewająco..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz