wtorek, 18 października 2011

Sylwia - VIII rozdział ;d

VIII

Wkrótce potem  także się rozeszłyśmy. Długo nie mogłam przestać myśleć o tym chłopaku. Wciąż miałam jego obraz przed oczami, piękny uśmiech i radosne oczy. Postanowiłam, że znajdzie go za wszelką cenę. Od tej pory cały wolny czas spędzałam na placu zabaw. Co piątek, regularnie o tej samej godzinie, urywałam się z lekcji z nadzieją, że znów go tam spotkam. Przeglądałam internetowe portale, szukałam go wszędzie, ale bezskutecznie. Oczywiście nikomu o tym nie powiedziałam, reakcja otoczenia byłaby wiadoma. Wyśmiali by mnie, straciła bym także opinię dobrej, starej ciotki, która wszystkim pomaga w sercowych problemach. Teraz, kiedy ja mam taki problem, nawet nie mam do kogo się z nim zwrócić. Właściwie to nie byłam pewna tego, co czuje. Godzinami myślałam o nim, chodziłam z głową w chmurach, ale w przypływach racjonalnego myślenia przekonywałam sama siebie, że nie można zakochać się w chłopaku, z któ rym nie zamieniło się ani jednego słowa. A w dodatku, który był blondynem! W tej kwestji wszystkie gazety były jednomyślne - blondyn nie jest materiałem na dobry związek. Blondyni są zbyt atrakcyjni, wzbudzają zbyt duże zainteresowanie innych kobiet. On też je wzbudzał i, nie można mu tego odmówić, był szalenie atrakcyjny. Ale najbardziej fascynowały mnie jego oczy. Biło z nich tyle ciepła, taka wielka, ogromna wręcz nadzieja i dziecinność jeszcze. Odrazu widać, że on nie jest typem narcyza, nie uważa się za cud świata, wręcz przeciwnie - sprawia wrażenie osoby cichej i skromnej. Miał taki słodki, niewinny wyraz twarzy w połączeniu z tym onieśmielająco pięknym uśmiechem.
I stało się. Mnie także dosięgła strzała Amora. I trafiła prościutko w serce - oto przeżywam swoją pierwszą, prawdziwą miłość. Dotarło do mnie, że te wszystkie pisemka, te wszystkie porady i sugestie to stek bzdur! Gazety kłamią. I nie napisały o tym, że boli, a powinni! Bo boli i to bardzo. Przeżywałam niewypowiedziane katusze, budząc się co rano z nadzieją, że go zobaczę i wracając wieczorem do domu z niczym.  Zdawałam sobie sprawę z tego, że on nie ma pojęcia o moim istnieniu - w końcu wtedy, na placu zabaw, nawet na mnie nie spojrzał. Może to i lepiej - gdyby spojrzał, miałabym większą nadzieję i zapewne cierpiałabym bardziej..  

2 komentarze:

  1. bardzo fajnie piszesz :D

    zapraszam tez na mojego bloga-->> http://www.the-chooser.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny blog , podoba mi się
    Zapraszam do mnie : http://poznac-gwiazde.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń